Gościnny wpis mojej siostry Marty.
Na zwiedzenie Kopenhagi miałam właściwie 2 dni – przyleciałam w sobotę późnym popołudniem, a w poniedziałek po 17-tej wracałam. W mieście jest wiele atrakcji wartych obejrzenia, pobyt musiałam więc dobrze rozplanować, wybrać, co mnie najbardziej interesuje. Oczywiście wiele zależy od pogody, ale nawet przy tak krótkim pobycie, zobaczenie najbardziej znanych miejsc w Kopenhadze w dwa dni jest jak najbardziej możliwe.
Nyhavn
By nie tracić czasu, postanowiłam rozejrzeć się po mieście wieczorem po przylocie. Zupełnie przypadkowo stwierdziłam, że pojadę na dworzec Nørreport i stamtąd przejdę się do Nyhavn. Jest to najbardziej znana atrakcja stolicy Danii, która przez cały czas tętni życiem. Rząd kolorowych kamienic położonych nad kanałem, o zmierzchu jest ładnie oświetlony. Pozostała część wybrzeża jest już dość ciemna i pusta. Jedynie usytuowana na drugim brzegu kopenhaskiego portu opera wygląda imponująco.
Okolice Kastellet
Główny dzień zwiedzania miałam bardzo dokładnie zaplanowany. Zaczęłam od dworca Østerport, z którego jest najbliżej do słynnej twierdzy Kastellet. Zbudowana na planie pięciokątnej gwiazdy, otoczona fosą i bastionami, jest rzeczywiście ciekawa. W środku znajdują się m.in. kościół, dawne więzienie, XIX-wieczny młyn i wojskowe baraki. Warto się tam udać na spacer, zwłaszcza, że wstęp jest bezpłatny.
Do cytadeli prowadzą dwie bramy. Północna była zamknięta, poszłam więc wybrzeżem do południowej. Po drodze natrafiłam na spory tłum turystów. Mogło to oznaczać tylko jedno – to miejsce, gdzie znajduje się kolejny z symboli miasta, posąg małej syrenki. Rzeźba jest rzeczywiście niewielka, więc po krótkim przystanku na zdjęcia, udałam się dalej.
Wybrzeże obfituje w liczne ciekawe rzeźby. Praktycznie przed samym wejściem do Kastellet warto zwrócić uwagę na fontannę Gefion, przedstawiającą nordycką boginię orzącą ziemię z pomocą swoich synów przemienionych w woły. Kawałek dalej, przed budynkiem Państwowego Muzeum Sztuki, znajduje się spory pomnik czarnoskórej, zbuntowanej królowej („I am Queen Mary”). O rzeźbie można przeczytać tutaj.
Od Amalienborg po Christiansborg
Idąc wzdłuż wybrzeża, doszłam do Amalienborg – oficjalnej rezydencji duńskiej rodziny królewskiej. Muzeum znajdujące się wewnątrz można zwiedzać (95DKK). By uniknąć kolejek, bilet warto kupić wcześniej przez Internet. Tłum turystów na placu przed pałacem informował o kolejnej atrakcji Kopenhagi – uroczystej zmianie warty.
Po krótkiej wizycie w kościele, udałam się do znanej mi już ulicy Nyhavn, a stamtąd ponownie wybrzeżem do kolejnego pałacu – tym razem Christiansborg, położonego na „Wyspie Zamkowej”. Jest to dawna siedziba królów Danii, w której obecnie znajduje się parlament. Zupełnie przypadkowo zauważyłam wejście na wieżę. Okazało się, że wjazd windą na taras widokowy jest bezpłatny. Rozciąga się stamtąd fantastyczny widok na okolicę i całą Kopenhagę.
Zaczynało zbierać się na deszcz, postanowiłam więc zwiedzić pałac. Bilet do wszystkich atrakcji kosztował 160 DKK (ok. 90zł). W cenę wchodziły sale zamkowe (m.in. jadalnia czy sala tronowa), podziemia, kuchnia i stajnie. Jeśli interesuje nas tylko jedno z tych miejsc, to bilety można kupić też osobno. Poza tym wstęp do kaplicy zamkowej jest bezpłatny.
Przed wejściem do pałacowych komnat trzeba założyć ochraniacze na buty, a torby zostawić w zamykanej szafce (bezpłatnie). Wszędzie wolno robić zdjęcia. Ciekawie zorganizowana jest wystawa w kuchni – wszystko wygląda tak, jakby za chwilę mieli tam wrócić kucharze. Słychać nawet odgłosy gotowania. W stajniach, poza pięknymi powozami, można też podziwiać wspaniałe, żywe, białe konie paradne. W niewielkim muzeum znajduje się jedna z dziwniejszych atrakcji – najstarszy na świecie wypchany koń.
Okolice Tivoli
Między pałacem a ogrodami Tivoli znajduje się Duńskie Muzeum Narodowe z podobno ciekawą wystawą na temat wikingów. Niestety, nie miałam już na nie czasu. Otwarte jest do 17-tej, wstęp kosztuje 90 DKK (50zł), a ja miałam jeszcze kilka miejsc do odwiedzenia na swojej liście, więc ruszyłam dalej.
Doszłam do wejścia do ogrodów Tivoli – parku rozrywki, niestety zamkniętego o tej porze roku. Po drugiej stronie ulicy, na placu ratuszowym, znajduje się pomnik Hansa Christiana Andersena. Przed ratuszem akurat odbywał się koncert z okazji otwarcia nowych stacji metra. Z wieży ratusza również można podziwiać panoramę miasta. Ja jednak postanowiłam przejść się ulicą Strøget – jednym z najdłuższych deptaków handlowych w Europie. Mieści się tam cała masa sklepów, restauracji i barów.
Spacerując, doszłam do okrągłej wieży – ostatniego punktu mojego programu tego dnia. Jest to najstarsze funkcjonujące obserwatorium astronomiczne w Europie. Wstęp kosztuje 25 DKK (14zł) i zdecydowanie warto się tam udać. Wieża nie jest wysoka, a wejście jest dość łatwe (szerokie i niezbyt strome), a widok na miasto imponujący. Na koniec można jeszcze zajrzeć do sali z teleskopem.
Nyboder, Rosenborg i ogród botaniczny
Idąc pomiędzy rzędami budynków, doszłam do XVII-wiecznego pałacu Rosenborg. Przy ładnej pogodzie warto udać się na spacer po otaczających go terenach zielonych. Znajduje się tam pomnik Andersena i ogród różany. Sam zamek również wygląda bardzo ciekawie. Bilet wstępu kosztuje 115 DKK (istnieje możliwość połączenia Rosenborg z Amalienborg za 160 DKK – bilet taki ważny jest przez 36 godzin). Od północnej strony z pałacem graniczy ogród botaniczny. Zajrzałam tam na chwilę. Gdyby pogoda była lepsza, może pospacerowałabym dłużej. Znajduje się tam palmiarnia, „dom motyli” i Muzeum Geologiczne.
Ukryta „atrakcja” Kopenhagi
Poszłam dalej na północ, przez most, do dzielnicy niezbyt uczęszczanej przez turystów. Kierowałam się do niezwykłego parku, mało znanej atrakcji stolicy Danii. Kiedy go wreszcie znalazłam, na początku myślałam, że jest zamknięty, później jednak znalazłam główną bramę i zobaczyłam pana jeżdżącego wewnątrz na rowerze. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że jest to nie tylko park, ale też… cały czas używany cmentarz. Dokładnie Cmentarz Assistens (Norrebro), na którym pochowanych jest kilku znanych Duńczyków, między innymi pisarz Hans Christian Andersen czy filozof Søren Kierkegaard.
Cmentarz sprawia wrażenie jednocześnie zadbanego i zaniedbanego. Groby są pochowane w roślinności, pomniki czasem przewrócone, a jednocześnie wypielęgnowane, a żywopłoty równo przycięte. W parku można spacerować i jeździć na rowerze, widziałam również pana, który na ławce jadł lunch.
Trudniej było znaleźć miejsce wiecznego spoczynku Kierkegaarda. Znajduje się ono na najstarszej części cmentarza i można by je przeoczyć, gdyby nie tabliczka informująca, że to rzeczywiście tutaj. Nie ma kwiatów, a płyta z nazwiskiem jest tylko oparta o pomnik.
Z cmentarza pieszo wróciłam do Nørreport, gdzie jeszcze trochę się pokręciłam, zanim pojechałam na lotnisko.