Safari w Kenii: jezioro Naivasha

Kolejna część relacji z Kenii, pochodząca z mojego pierwszego bloga Polish ATCO in Dubai.

Safari w Kenii, dzień 4: jezioro Naivasha

Przejazd do Naivasha

Rano opuściliśmy Amboseli i udaliśmy się przez Nairobi do Parku Narodowego Jeziora Naivasha. To niewielki park, którego centralnym punktem jest bezodpływowe, słodkowodne jezioro. Leży 100 km na północ od stolicy, w Wielkim Rowie Afrykańskim, na wysokości 1884 m n.p.m. Brzegi jeziora porastają akacje parasolowate i papirusy. Ta gęsta roślinność jest domem dla 350 gatunków ptaków, a wody zamieszkuje duża populacja hipopotamów.

Od początku dziwił mnie plan wycieczki, zgodnie z którym najpierw jechaliśmy z Nairobi na południe, później wracaliśmy na północ i znowu na południe pod granicę z Tanzanią, żeby na koniec pojechać jeszcze dalej na północ.

W programie na ten dzień przewidziane były tzw. lunch-pakiety, ale zamiast tego zostaliśmy zawiezieni do 5-gwiazdkowego hotelu Serena w Nairobi, na elegancki lunch w formie bufetu. Był to zdecydowanie najlepszy posiłek podczas całej wycieczki.

Wycieczka łodzią po jeziorze

Po lunchu przejechaliśmy przez slumsy Nairobi i dalej na północ, nad jezioro Naivasha. 

Tam mieliśmy wycieczkę łódką po jeziorze (płatną dodatkowo). Faktycznie spotkaliśmy mnóstwo ptaków oraz hipopotamy, które nic sobie nie robiły z obecności ludzi. Poza ptactwem wodnym udało nam się zobaczyć orły. Przewodnik rzucał im ryby, a one zlatywały z drzewa i łapały zdobycz. Szkoda, że zachmurzone niebo i popołudniowa pora nie sprzyjały robieniu dobrych zdjęć.

Spacer po wyspie

Łódką dotarliśmy na wyspę, będącą jedynym miejscem, gdzie można pospacerować wśród dzikich zwierząt. Nie ma tam drapieżników, za to są gnu i jelenie, gazele, zebry i żyrafy. Po kilkukilometrowym spacerze, wróciliśmy łódką na stały ląd, a stamtąd vanem do Lake Naivasha Sopa Resort.

Lake Naivasha Sopa Resort

Zakwaterowano nas w domkach przypominających wioskę Smerfów. Duże, 4-pokojowe, z balkonem lub tarasem, najlepsze ze wszystkich, w których mieszkaliśmy w Kenii. Restauracja była również na wysokim poziomie. Na trawie przy domkach pasły się jelenie, a po drzewach skakały małpy. Po zmroku można było się poruszać tylko w asyście strażnika, ze względu na wałęsające się w pobliżu hipopotamy.

Możliwość komentowania została wyłączona.