Przyjechałam na lotnisko. Postawiłam samochód na parkingu pracowniczym, w największym cieniu, jaki znalazłam. Dzień wcześniej go umyłam, żeby pozbyć się ptasich kup, które w połączeniu ze słońcem mają podobno zgubny wpływ na karoserię. Za tydzień, jak wrócę, na pewno będzie znowu zakurzony i obsrany.
Odprawiłam się w internecie, więc bez kolejki oddałam bagaż, przeszłam kontrolę paszportową i bezpieczeństwa. Nie zwracają tu uwagi na limity płynów w bagażu podręcznym. Widząc, jaki typ pasażerów tu przeważa (z Afryki i Azji), nie sądzę, żeby dali sobie radę z egzekwowaniem limitów. To samo z ilością bagażu podręcznego: przede mną w kolejce do kontroli paszportowej stały dwie arabskie kobiety z dzieckiem, wszystkie obładowane siatkami, walizkami na kółkach, torebkami – do tego stopnia, że nie mogły za jednym razem wszystkich bagaży przenieść z miejsca na miejsce. I co? Bez problemu przeszły do gate’u, po drodze mijając kilka punktów kontroli.
Na lotnisku są 23 gate’y, w tym 6 z rękawami. Mi się trafiła przejażdżka autobusem do samolotu. Samoloty Air Arabii pozbawione są luksusów w postaci ekranów w fotelach, posiłki i napoje są dodatkowo płatne, ale bagaż rejestrowany (20-30 kg w zależności od trasy) jest w cenie biletu. Gdy zakończono boarding, przed uruchomieniem silników i przedstawieniem instrukcji bezpieczeństwa, z głośników popłynęła arabska modlitwa, zaczynająca się od słów „Allah agbar“… No nie, ja chcę wysiąść! Chwilę później odezwała się pani kapitan, Tunezyjka, i głosem dobrotliwej cioci oznajmiła, że samolot pilotować będzie Gustav, pierwszy oficer ze Szwecji. I że start i lądowanie na pewno będą przyjemne. Ok, to ewentualnie zostanę na pokładzie 😉
W piątki na lotnisku mało się dzieje, więc uruchomienie, kołowanie i start z pasa 12 odbyły się bez opóźnień. Większą część lotu drzemałam, w pewnym momencie przyśniło mi się, że spadamy… Pogoda była ładna, chociaż chmury lub zamglenie ograniczały widok, na krótkim odcinku trafiły się też turbulencje.
Przed lądowaniem zamówiłam zestaw „Tex-Mex chicken“, składający się z ziemniaków zapiekanych z serem, kawałków kurczaka z ryżem, kurczaka zawiniętego w pitę i coli (32 aed). To wystarczyło mi do wieczora, późneij w hotelu zjadłam jeszcze kanapki, które przygotowałam rano.