Las Alishan

Alishan National Scenic Area jest drugą po Parku Narodowym Taroko naturalną atrakcją Tajwanu, której nie można pominąć. To ośrodek górski i rezerwat przyrody leżący w środkowej części wyspy. Obejmuje obszar 415 km2, na który składają się szlaki górskie, plantacje herbaty, cztery miejscowości, Las Alishan i kolej Alishan Forest Railway. Alishan jest najbardziej znane ze zjawiskowych wschodów słońca nad morzem chmur zakrywających górskie doliny. Ze względu na wysokość nad poziomem morza, dochodzącą do 2663 m (szczyt Da Ta Shan), w górnych partiach panuje klimat alpejski, a temperatury zimą nie przekraczają kilkunastu stopni. Do tego jest bardzo wilgotno i mglisto, a pada średnio 209 dni w roku.

Historia Alishan

Przed przybyciem osadników chińskich, a później Japończyków, tereny Alishan zamieszkiwało aborygeńskie plemię Tsou. W 1912 r., w celu pozyskiwania z terenów górskich drewna cyprysowego, Japończycy zbudowali działającą do dziś kolej wąskotorową. Gdy w latach 70-tych zasoby drewna zostały wyczerpane, rozwinął się przemysł turystyczny. W latach 80-tych doprowadzono w góry autostradę (w formie wąskiej i bardzo krętej drogi), która stała się głównym szlakiem do Alishan. Żeby ochronić teren przed tłumami turystów i rozrastającymi się plantacjami herbaty i wasabi, w 2001 r. przekształcono ten teren w obszar chroniony.

Planowanie wycieczki

Mimo, że miejsce jest bardzo popularne, zaplanowanie tam dojazdu i pobytu tak, żeby zobaczyć wszystko, może stanowić problem. Wycieczki grupowe i przejazdy z kierowcą są drogie, poza tym najczęściej jednodniowe. Nie ma możliwości obejrzenia wschodu słońca ani podróży historycznym pociągiem.

Żeby w pełni doświadczyć atrakcji Alishan, na wycieczkę trzeba poświęcić 1,5-2 dni. Najłatwiej dostać się tam z Chiayi (Jiayi), miasta leżącego między Tainanem a Taichung. Jest to dobre miejsce na nocleg przed wyprawą w góry. Sprzed głównego dworca kolejowego w Chiayi odjeżdżają do Alishan autobusy. Podróż trwa 2 godz. 15 min., ale pełna zakrętów droga i styl jazdy kierowców mogą powodować chorobę lokomocyjną. Bilety w jedną stronę kosztują 278 NTD, a rozkład jazdy można pobrać na stronie Taiwan Bus. Także przed dworcem parkują kierowcy, oferujący prywatne przejazdy.

Alishan Forest Railway

Wycieczka do Alishan nie byłaby kompletna bez przejazdu historycznym pociągiem Alishan Forest Railway. Ta linia kolei wąskotorowej ma 86 km długości, prowadzi przez 50 tuneli i 77 drewnianych mostów. Oryginalnie biegła z Chiayi, położonego 30 m n.p.m., do Alishan, leżącego na wysokości 2216 m n.p.m. Jednak w 2009 r. tajfun Morakot zniszczył część trasy i obecnie pociągi kursują do Shizulu, gdzie trzeba przesiąść się na autobus.

Instrukcja zakupu biletów

Bilety na to połączenie Alishan Forest Railway rozchodzą się jak ciepłe bułeczki. W dni powszednie jeździ tylko jeden pociąg, o 9 rano, w weekendy dwa. Koniecznie trzeba dokonać rezerwacji zaraz po otwarciu internetowego systemu, o godz. 6 rano czasu tajwańskiego (to jest o 23 lub 00 czasu polskiego, w zależności od pory roku), na 15 dni przed podróżą. Rozkład jazdy i cennik znajdują nie na stronie Forestry Bureau. Strona rezerwacji Alishan Forest Railway Network Ticketing System otwiera się po chińsku, ale da się zmienić język na angielski. Należy wybrać Main Line, połączenie Chiayi – Shizilu (459 NTD). Jako stację końcową można wybrać też Fenqihu (384 NTD), skąd również można złapać autobus do Alishan. Pozostałe połączenia dostępne na stronie internetowej są już w obrębie Alishan Forest i bilety można kupić na miejscu.

Przy rezerwacji wymagane jest podanie lokalnego numeru telefonu. Przed przyjazdem na Tajwan, przy braku karty sim, jest to problematyczne, ale działa wpisanie numeru telefonu do jakiegoś hotelu, w którym się zatrzymamy. Przy płatności wyskakuje strona po chińsku i należy nacisnąć przycisk po prawej stronie, który pozwoli na dokończenie transakcji.

Z numerem rezerwacji albo wydrukowanym potwierdzeniem, konieczne jest odebranie biletów w specjalnie oznaczonym okienku na dworcu kolejowym w Chiayi, najpóźniej na pół godziny przed odjazdem pociągu. Punkt otwierany jest o godz. 8 rano.

Po dotarciu do Shizilu, trzeba złapać autobus do Alishan. Połączenia nie są skoordynowane. Pracownicy kawiarni przy stacji kolejowej mają rozkład jazdy autobusów i powiedzą, gdzie mieści się przystanek (trzeba zejść spory odcinek po schodach, co nie jest łatwe z walizkami). Za przejazd autobusem można zapłacić Easycard. 

Podróż do Alishan

Z Chiayi do Shizilu

Po wczesnym śniadaniu w hotelu w Chiayi, przeszłyśmy na dworzec kolejowy, gdzie odebrałyśmy bilety na pociąg. Zatrzymuje się on na oddzielnym peronie za budynkiem stacji. Podobnie jak dla innych pociągów, na peronie dokładnie oznaczono miejsce zatrzymania poszczególnych wagonów, a na posadzce lokalizację drzwi. Kilkanaście minut przed odjazdem, czerwona lokomotywa wciągnęła wagony na peron. Wagony mają kilkadziesiąt lat, ale siedzenia są numerowane, w miarę wygodne, w każdym wagonie jest toaleta i regał na walizki, które zabezpiecza się pasami. Okien nie da się otworzyć, co utrudnia robienie zdjęć. 

W trakcie jazdy do góry, lokomotywa znajduje się za pociągiem, a w pierwszym wagonie siedzi pracownik obserwujący tory. Podróż trwa 2 godz. 45 min. Jedzie się przez gęsto porośnięte tereny, tylko niekiedy, zwłaszcza z prawej strony, odsłania się widok na doliny. Wraz z wysokością zmienia się pogoda. Robi się zimno i mglisto, może padać deszcz. 

Po drodze pociąg zatrzymuje się na kilkunastu stacjach. Na niektórych nie ma peronów, tylko betonowe lub metalowe schodki. Maszyniście nie zawsze udawało się tak zatrzymać, żeby schodki znalazły się przy drzwiach i pociąg musiał się nieco cofnąć bądź podjechać do przodu. Większość podróżnych wysiadła w Fenqihu, my pojechałyśmy do Shizilu.

Z Shizilu do Alishan

W Shizilu musiałyśmy czekać godzinę na autobus. Padało, na szczęście przystanek jest duży i zadaszony, z miejscami do siedzenia. Naprzeciwko mieści się mały sklep wielobranżowy, gdzie kupiłyśmy przekąski. Mogłybyśmy wrócić do kawiarni przy stacji, gdyby nie konieczność wspinania się z walizkami po schodach. W końcu podjechał autokar, którym dojechałyśmy do małego dworca autobusowego w Alishan. Przy wysiadaniu, kierowca dał nam specjalne kupony zniżkowe na wstęp do parku Alishan. 

Dworzec składa się z zadaszonego peronu, sklepu 7-Eleven połączonego z poczekalnią i toalet. W sklepie trafiłyśmy na herbaciane jajka, marynowane w mieszance herbaty i sosu sojowego. Nigdzie na wyspie nie znalazłyśmy tajwańskiego przysmaku – stuletnich jajek, ale herbaciane dla europejskiego podniebienia smakowały na pewno lepiej. Ktoś z obsługi powiedział, że hotel znajduje się dość daleko i że trzeba zadzwonić do nich po transport. Rzeczywiście, po chwili przyjechał po nas hotelowy samochód. Ta usługa jest darmowa i prawdopodobnie ogólnie dostępna.

Samochodem przejechaliśmy przez bramę do parku. Wstęp na teren Alishan Scenic National Area kosztuje 300 NTD lub 150 NTD gdy korzystało się z komunikacji miejscowej (wymagany jest kupon).

Alishan

Hotel, który wybrałam, był najdroższym ze wszystkich, w których nocowałyśmy na Tajwanie, a mimo to najtańszym w okolicy. Oferował standard taniej góralskiej kwatery – mały, wyłożony boazerią pokój z mini łazienką i urządzeniem wysuszającym powietrze. Bez ogrzewania, a na zewnątrz było około 12 stopni i padało. Jedynym źródłem ciepła była elektryczna mata w łóżku.

Dostałyśmy kupony na śniadanie serwowane w pobliskiej restauracji. Wydaje się, że wszystkie tańsze hotele korzystały z tej samej jadłodajni.

Po zakwaterowaniu, przeszłyśmy się po miejscowości. Niestety nad Tajwan nadciągnął monsun znad Filipin, który popsuł i tak niepewną górską pogodę. Było zimno i mocno padało, więc postanowiłyśmy przełożyć zwiedzanie pozostałych atrakcji na następny dzień. 

Miejscowość Alishan jest mała. Hotele zgrupowane są wzdłuż jednej uliczki, za nimi jest spory otwarty parking, wokół którego mieszczą się punkt informacji turystycznej, poczta, kilka sklepów, w tym jeszcze jeden 7-Eleven, hala z targowiskiem i druga z restauracjami. Nad placem góruje budynek stacji kolejowej, z której odchodzą pociągi jeżdżące po terenie parku, m.in. do punktów widokowych, gdzie ogląda się wschód słońca. Budynek jest duży i nowoczesny, zbudowany w całości z drewna, z jego tarasu roztacza się widok na miasteczko i okolicę. Przy dobrej pogodzie można stamtąd oglądać zachód słońca. Nie wszędzie można płacić kartą, np. na stacji kolejowej trzeba mieć gotówkę. Warto zaopatrzyć się w nią w większym mieście, jeszcze przed przyjazdem. Bankomat na poczcie nie obsługuje zagranicznych kart. Udało mi się wypłacić pieniądze z bankomatu w 7-Eleven, ale za transakcję pobrane zostało 100 NTD. 

Wschód słońca

Z powodu deszczu do końca nie wiedziałyśmy, czy warto wstawać rano na wschód słońca. Czytałam, że bilety na pociąg do punktu widokowego trzeba kupić dzień wcześniej i że są sprzedawane tylko między 13 a 16:30, ale w kasie powiedziano mi, że można to zrobić też rano. Na stacji wywieszana jest informacja o godzinie wschodu słońca i odjazdu pociągu.

Gdy wstałyśmy o piątej i nie padało, zdecydowałyśmy się jechać. Z hoteli na stację po ciemku szły już grupy turystów. Kupiłyśmy bilety i ustawiłyśmy się w kolejce do wagonu wzdłuż linii wymalowanych na peronie. Długość i typ podstawianego pociągu zależy od liczby pasażerów. Nam trafił się zwyczajny pociąg, chociaż zdarzają się kursy drewnianymi, stylizowanymi na stare, wagonami. Gdy podjechał, wszystkie wagony zapełniły się turystami, ostatnie osoby musiały stać. Podróż do Chushan trwała 40 minut.

Ze stacji Chushan wchodzi się po schodach na duży, częściowo zadaszony taras, z którego roztacza się widok na góry. Ten punkt widokowy leży na wysokości 2451 m n.p.m. Ale zamiast tam zostać, skręciłyśmy w prawo i asfaltową drogą biegnącą pod górę poszłyśmy do drugiego punktu, na który chodzi mniej ludzi. Przejście zajmuje 10 minut, ale może być męczące ze względu na niskie ciśnienie, rzędu 800 hPa.

Drugi punkt widokowy, na szczycie góry Ogasawara (2488 m n.p.m.), też w formie dużego tarasu, jest bardziej odsłonięty i więcej z niego widać. Gdy doszłyśmy, było już jasno, chociaż słońce jeszcze nie wzeszło. Z morza chmur zakrywających górskie doliny, wystawały najwyższe szczyty górskie na wyspie. Mimo że z powodu pogody nie zobaczyłyśmy samego wschodu słońca, to dla tego widoku i tak warto było wstać. Po zrobieniu wspólnego zdjęcia ze szkolną wycieczką, o co poprosiły nas nauczycielki, wróciłyśmy do pociągu. 

Grupowe zdjęcie na Górze Ogasawara

Las Alishan

Po powrocie do Alishan poszłyśmy na śniadanie. Do budynku restauracyjnego wpadało zimne powietrze z zewnątrz, wybór jedzenia był mały, w chińskim stylu, a naczynia jednorazowe. Wróciłyśmy do hotelu, żeby się spakować. Do wyjazdu miałyśmy jeszcze kilka godzin i na szczęście nadal nie padało, więc mogłyśmy odwiedzić las Alishan.

W lesie biegnie kilka szlaków turystycznych w formie brukowanych alejek i drewnianych pomostów.  Obejście całości zajmuje 2 godziny, chociaż warto zostać tam dłużej. Trasa ma długość około 5 km, ale część można przejechać pociągiem. Na terenie parku, poza Alishan, mieszczą się trzy przystanki Alishan Forest Railway: Zhaoping, Shenmu i Chushan. Na ten ostatni jedzie się, żeby oglądać wschód słońca.

Sister Ponds Trail

Z Alishan przeszłyśmy do Zhaoping. Pociągi kursują na tyle rzadko, że nie opłacało nam się czekać. Przejażdżka pociągiem trwa 6 minut, spacer 20-30. Po drodze minęłyśmy park Sakura, gdzie wiosną kwitną wiśnie. Z Zhaoping, które jest jeszcze mniejsze niż Alishan, ruszyłyśmy szlakiem Sister Ponds Trail. To bajkowy, okryty mgłą las pełen niesamowitych starych drzew o przedziwnych kształtach. Na szczęście, z powodu pory roku i kiepskiej pogody, prawie nie było tam ludzi. 

Ścieżka prowadzi nad dwa połączone ze sobą leśne jeziorka. Na większym zbudowano dwa drewniane pawilony. Według legendy aborygenów Tsou, siostry, które zakochały się w tym samym mężczyźnie, nie chcąc ranić się wzajemnie ani nie mogąc mieć go dla siebie, popełniły samobójstwo wskakując do stawów.

Giant Tree Trail

Dalej szlak biegnie przez Ogród Magnolii do świątyni Shouzhen. największego na terenie Alishan i najwyżej położonego miejsca kultu na Tajwanie (2150 m n.p.m.).

Od świątyni biegnie drugi, najbardziej popularny szlak w Alishan, Giant Tree Trail. Tu spotkałyśmy już zorganizowane grupy turystów. W tej części lasu rosną gigantyczne cyprysy, liczące czasem nawet ponad 2000 lat. Trasa prowadzi przeważnie po drewnianych pomostach, tak żeby nie można było dotknąć najstarszych drzew, które są specjalnie oznaczone. Na końcu szlaku, przy stacji Shenmu, zachowano powalony w 1997 r. pień 3000-letniego cyprysa. Z Shenmu można wrócić do Alishan pociągiem (7 minut), autobusem lub pieszo. Wybrałyśmy tą trzecią opcję.

W Alishan odebrałyśmy bagaże, a pracownik hotelu odwiózł nas na dworzec autobusowy, skąd pojechałyśmy do trzeciej największej atrakcji naturalnej Tajwanu, Jeziora Sun Moon.

Możliwość komentowania została wyłączona.