Pomysł na City Break – Kopenhaga

Gościnny wpis mojej siostry Marty.

Stolica Danii była na mojej liście miejsc do odwiedzenia już od pewnego czasu. Kiedy więc trafiłam na dość sporą promocję w Ryanair na koniec września, wiedziałam, że muszę z niej skorzystać. Jest to doskonały pomysł na weekendowy wypad za granicę. Martwiłam się trochę o pogodę, ale nie było tak źle.

Przelot

Bilety w obie strony z Londynu (gdzie mieszkam) kupiłam za niecałe 30 funtów (ok. 145 zł). Promocje tego typu zdarzają się dość często, warto więc na nie polować. Wylot był w sobotę po południu, powrót w poniedziałek po 17tej. Z Polski do Kopenhagi można dolecieć bezpośrednio z Warszawy, Gdańska, Krakowa, Poznania, Szczecina i Wrocławia. Połączenia oferują linie Ryanair, Norwegian, LOT i SAS, a w promocji można trafić na bilety już za 19 zł w jedną stronę.

Lotnisko

Port lotniczy Kopenhaga-Kastrup położony jest stosunkowo blisko centrum, bo tylko ok. 8 km na południowy wschód. Jest on największym pod względem liczby pasażerów portem lotniczym w Europie Północnej i cały czas się rozwija. Obecnie składa się z trzech terminali, z czego jeden zarezerwowany jest do obsługi lotów krajowych. Mój samolot został postawiony na jednym z dalszych krańców terminala drugiego, gdzie widać było intensywne prace modernizacyjne.

Sam budynek jest dość duży z obszernymi halami, masą sklepów, restauracji i kawiarni. Jest też bardzo dobrze oznaczony, nie miałam więc problemów z poruszaniem się. Lotnisko posiada własną aplikację – CPH Airport, na którą trafiłam przypadkowo. Pozwala ona śledzić nasz lot i na bieżąco dostawać powiadomienia o aktualnym jego statusie. Nie trzeba np. szukać monitorów z numerami bramek – kiedy taka zostanie przypisana do naszego lotu, zostaniemy o tym automatycznie poinformowani. Na mapie będziemy mogli zobaczyć też, gdzie to jest i jak daleko my się znajdujemy. W ten sposób można też znaleźć interesujący nas sklep w strefie wolnocłowej.

Poruszanie się po mieście

Z lotniska do centrum można łatwo dostać się komunikacją miejską. Do wyboru są autobusy, pociągi lub metro. Ja zdecydowałam się na ten trzeci sposób. Wszystko jest bardzo dobrze oznaczone i bez problemu dotarłam na stację.

Na lotnisku w Kopenhadze zatrzymują się też pociągi dalekobieżne, więc bez przesiadki można dostać się stamtąd do Malmö czy Göteborga.

Bilet kupiłam kilka dni wcześniej przez Internet. Zdecydowałam się na 72-godzinny City Pass Small (na strefy 1-4) dostępny na stronie Din Offentlige Transport. Kosztował on 200 DKK (106zł) i dostałam go smsem kilka minut po zakupie. Istnieje też aplikacja (DOT Mobilbilletter), za pomocą której można taki bilet kupić i wyświetlać. Oczywiście, jeśli wolimy, bilety można kupić po przylocie, w jednym z automatów przed wejściem na stację. W Kopenhadze nie ma bramek przy wejściu do metra, zdarzają się jednak kontrole w trakcie jazdy.

Jeśli mamy zamiar zwiedzać dużo płatnych atrakcji, można pomyśleć o Copenhagen Card. Jest to opcja droższa, ale w cenie mamy wstępy do większości miejsc. Przed wyjazdem warto ściągnąć sobie aplikację Rajseplanen (odpowiednik polskiego Jakdojadę), dzięki której w łatwy sposób znajdziemy sposoby dojazdu do interesujących nas miejsc. Na lotnisku dostaniemy też darmowe plany miast.

Po centrum miasta poruszałam się pieszo. Kopenhagę można bez problemu obejść. Oczywiście, jeśli wolimy, najpopularniejszym środkiem transportu są rowery. Praktycznie na każdym kroku znajdują się wypożyczalnie lub stanowiska rowerów miejskich. Dostępne są także elektryczne hulajnogi. Ścieżki rowerowe są nawet szersze i lepsze niż chodniki.

Zakwaterowanie

Jak wszystkie kraje skandynawskie, Dania jest dość droga. Znalezienie noclegów w przystępnej cenie nastręczyło mi trochę problemów. Najtańsze hostele zaczynały się od ok. 100 zł za łóżko w pokoju 16-osobowym, pokoje w hotelu od 250 zł. Na jednej ze stron trafiłam nawet na opcję spania w namiocie. W końcu zdecydowałam się na skorzystanie z Aribnb. Za dwie noce zapłaciłam ok. 300 zł. Pokój był malutki, ale czysty i cichy. Znajdował się na obrzeżach miasta, ale do centrum miałam tylko kilka przystanków pociągiem. Moją uwagę zwróciły tam skrzynki na listy, na których napisane były imiona i nazwiska wszystkich osób mieszkających w danym domu. Często ozdobione zabawnymi rysunkami, przedstawiającymi mieszkańców.

Posiłki

W Kopenhadze bez problemu znajdziemy coś do zjedzenia na każdą kieszeń, chociaż ceny i tak będą wyższe niż w Polsce. Jeśli nie chcemy wydawać dużo, praktycznie na każdym rogu znajdują się małe knajpki z pizzą, kebabami, falafelami czy burgerami (także dość tanimi „slow-burgerami”). Jeśli wolimy zjeść w restauracji (w której będzie drożej), słynie z nich jedna z atrakcji turystycznych – ulica Nyhavn, położona przy kanale o tej samej nazwie. Za rybę z frytkami zapłaciłam tam 129 DKK (ok. 75zł).

Przechadzając się uliczkami miasta, mój wzrok przykuło bardzo ciekawe miejsce – Paludan Bogcafé, najstarsza duńska kawiarnio-księgarnia, położona naprzeciwko budynków uniwersytetu w centrum miasta. Miejsce cieszy się bardzo dużą popularnością i trudno było znaleźć wolny stolik. Oprócz kawy i ciast, serwowane są tam również ciepłe posiłki i alkohole. A ceny są nawet dość przystępne – danie dnia (kurczak w sosie z ryżem) kosztował mnie 95 DKK (55 zł).

Jedną z tradycyjnych duńskich potraw jest Smørrebrød, czyli otwarta kanapka składająca się zwykle z kromki ciemnego chleba, pokrytego przeróżnymi dodatkami. Na początku było to danie „dla biedoty”, często zabierane jako prowiant do pracy. Obecnie restauracje specjalizujące się w Smørrebrød możemy spotkać na każdym kroku. Ja dość przypadkowo trafiłam do Hallernes Smørrebrød znajdującej się w hali targowej niedaleko dworca Nørreport. Łatwo było ją zauważyć po gigantycznej kolejce chętnych i rzeczywiście pięknie prezentujących się kanapkach. Wszystkie robione były na świeżo, przy ladzie można było podpatrzeć proces produkcji, a składników nie żałowano. Ceny wahają się tam od 68 do 125 DKK (40-70 zł).

Płatności

W czasie mojego pobytu w Kopenhadze nie miałam gotówki, bo prawie wszędzie można płacić kartą. Korzystałam z darmowej wielowalutowej karty Revolut, która oferuje przewalutowania po kursie międzybankowym. Zrezygnowałam tylko z kupna ręcznie robionych magnesów na lodówkę, sprzedawanych niedaleko pomnika syrenki, bo było to jedyne miejsce bez terminala płatniczego. 

Plan zwiedzania i główne atrakcje miasta w drugiej części relacji z Kopenhagi.

Możliwość komentowania została wyłączona.